Ola przestraszyła się i tknięta nagłym przeczuciem postanowiła pójść do pokoju swoich sióstr. Gdy tam weszła z przerażeniem spostrzegła, że ich tam nie ma. Zdała sobie sprawę, że zostały na wyspie. Przerażona pobiegła do swojego pokoju i otworzyła książkę. Poczuła pod stopami piasek, a nad sobą zobaczyła wielkie konary drzewa. Gdy się rozejrzała, na jednym z nich spostrzegła jabłko. Ponieważ była bardzo głodna, zaczęła się po niej wpisać. Nagle straciła równowagę i spadła. Straciła przytomność. Gdy się ocknęła, zobaczyła pochylające się nad nią straszne twarze. Chwyciły ją i zaczęły gdzieś nieść. Zaniosły pod ziemię. Była bardzo zdziwiona, gdy zobaczyła tam swoje siostry i rodziców. Stwory wrzuciły ją do lochu i zamknęły na dwieście kłódek. Nie miała już żadnej nadziei na ocalenie...
Istoty miały na twarzach białe maski. Nad lochem Oli wisiała różdżka. To była szansa więźniów na ucieczkę. Błyskawicznie wyczarowali balonik i wznieśliśmy się w powietrze. Lecieliśmy całą noc i całą noc. Wylądowaliśmy na wyspie zasiedlonej przez chrabąszcza. Nagle Klaudia podniosła z piasku czarną strzałę i wrzuciła ją do morza. Tajemnicza siła porwała całą rodzinę w powietrze. Szczęśliwie po chwili odkryli, że znajdują się w domu.
czwartek, 29 czerwca 2017
niedziela, 18 czerwca 2017
Antagonizmy...ambicje....
Etykiety:
opowieść 8,
streszczenie,
Szkoła Podstawowa nr 11 im. Juliusza Słowackiego w Siemianowicach Śląskich
Juliusz schował list Robaka Śmierci do kieszeni i próbował sobie poukładać wszystkie dotychczasowe fakty. Z relacji Robaka wynikało, że tajemniczy klucznik był znaczącą postacią, która miała wpływ na losy świata. Historia rozpoczyna się w Arindberg, a konkretnie w kierunku monumentalnego zamku, w którym Klucznik mieszkał. Podejrzewany on był o liczne morderstwa młodych śmiałków, którzy odważyli się odwiedzić zamek. Faktyczną morderczynią okazała się Huren, która źle skończyła, ponieważ zadano jej cios lupą w głowę. Oczyszczenie z zarzutów, pozbycie się złej różdżki wpłynęły na metamorfozę bohatera. Przewartościował swoje życie licząc na to, że teraz stanie się pozytywnym bohaterem. Postanowił zwiedzić świat, w tym celu wybrał się na kontynent afrykański. Był bardzo zmotywowany, tym bardziej, że kierunek podróży wskazała mu jego szczęśliwa gwiazda. Nie przypuszczał nawet jak niebezpieczna okaże się Jego wyprawa, jak wiele będzie musiał poświęcić. Czasem trzeba być bardzo upartym, podążać w stronę światła, nawet jeśli nas razi. W ten oto sposób bohater zdecydował się pokonać Robaka Śmierci. Juliusz doskonale znał Robaka. Pałali tym samym ogniem nienawiści, żądzą władzy i zemsty. Juliusz domyślał się, że Robak ma względem klucznika jakiś plan, nie potrafił jednak przewidzieć jaki? Wciąż zagadkowy był dla niego tajemniczy identyfikator. Nie ma tu przypadku. Spotkały się dwa silne charaktery: żądny władzy Robak i uparty klucznik......
Wtem Juliusz usłyszał ogromny huk, ktoś walił w drzwi. Wokół panowała straszna ciemność, mimo to Juliusz doskonale wiedział kto jest za drzwiami. Powoli, bardzo ostrożnie otworzył je.
- Witaj kluczniku- rzekł- wiedziałem, że do mnie przyjdziesz.
Rybka była przerażona.
,,Jak to?" -pomyślała w duchu.-Przecież nie jestem żółwiem, dam radę!"
Rzuciła się biegiem przed siebie. Biegła, ile miała sił w nogach. Tęcza na niebie dodawała jej sił.
Wiedziała, że musi zakończyć tę historię. Odnajdzie trójząb i w świetle księżyca odda go Posejdonowi.
Nagle przed nią pojawił się duch.
- Znowu Ty!-krzyknęła przerażona.
-Tak...-usłyszała.
-Spieszę się-odrzekła patrząc na zegarek.
-To nie potrwa długo, chcę Ci coś opowiedzieć...
- Ok, słucham-odrzekła.
-To nie potrwa długo, muszę streścić ci moja historię.
Zaczęła się ona dawno temu. Byłem szczęściarzem, tak o mnie mówiono, że urodziłem się pod szczęśliwą gwiazdą. Miałem cudownych rodziców. Jednak kiedyś sprzeciwiłem się ich woli, zakochałem się mimo zakazowi. Obdarowywałem kwiatami swoją ukochaną, spotykaliśmy sie przy blasku gwiazd. Czułęm, że trafiła we mnie prawdziwa strzała Amora. Jednak, co dobre, nie może wiecznie trwać. Moja ukochana zachorowała. Tylko trójząb Posejdona mógł ja uratować. Mimo przestrogi, gdy moja stopa pojawi się w oceanie, to ja umrę, postanowiłem ją ratować. Gdy ruszylęm w toń wód, zobaczyłęm strzałę, która we mnie strzeliłą. Dalej juz nic nie pamietam...
Rybka poczuła niepokój, ale wiedziała, że kres ducha dobiega końca. Wiedziała, gdzie jest trójząb i czulą, że pomoże rozmowcy.
,,Jak to?" -pomyślała w duchu.-Przecież nie jestem żółwiem, dam radę!"
Rzuciła się biegiem przed siebie. Biegła, ile miała sił w nogach. Tęcza na niebie dodawała jej sił.
Wiedziała, że musi zakończyć tę historię. Odnajdzie trójząb i w świetle księżyca odda go Posejdonowi.
Nagle przed nią pojawił się duch.
- Znowu Ty!-krzyknęła przerażona.
-Tak...-usłyszała.
-Spieszę się-odrzekła patrząc na zegarek.
-To nie potrwa długo, chcę Ci coś opowiedzieć...
- Ok, słucham-odrzekła.
-To nie potrwa długo, muszę streścić ci moja historię.
Zaczęła się ona dawno temu. Byłem szczęściarzem, tak o mnie mówiono, że urodziłem się pod szczęśliwą gwiazdą. Miałem cudownych rodziców. Jednak kiedyś sprzeciwiłem się ich woli, zakochałem się mimo zakazowi. Obdarowywałem kwiatami swoją ukochaną, spotykaliśmy sie przy blasku gwiazd. Czułęm, że trafiła we mnie prawdziwa strzała Amora. Jednak, co dobre, nie może wiecznie trwać. Moja ukochana zachorowała. Tylko trójząb Posejdona mógł ja uratować. Mimo przestrogi, gdy moja stopa pojawi się w oceanie, to ja umrę, postanowiłem ją ratować. Gdy ruszylęm w toń wód, zobaczyłęm strzałę, która we mnie strzeliłą. Dalej juz nic nie pamietam...
Rybka poczuła niepokój, ale wiedziała, że kres ducha dobiega końca. Wiedziała, gdzie jest trójząb i czulą, że pomoże rozmowcy.
sobota, 17 czerwca 2017
Wymiana
Etykiety:
opowieść 4,
Szkoła Podstawowa nr 7 w Kłodzku
W Królestwie Błyskawic
Paulina i Łobełt próbowali dogonić dwóch chłopców, jednak bezskutecznie.
- To bez sensu! Ciągle są o krok przed nami. Nigdy ich nie złapiemy!
- krzyczał Łobełt, był zły.
- Dlatego musimy mieć plan! - Paulina postanowiła się nie
poddawać.
- To lepiej szybko coś wymyślmy, bo nam uciekną.
czwartek, 15 czerwca 2017
Zwykły telefon?
Detektyw patrzył na niego błagalnym wzrokiem. Stali w niezręcznej ciszy. Nagle w pomieszczeniu rozległ się odgłos beczącego stada owiec. Zamaskowany mężczyzna nie spuszczając z niego wzroku, bezszelestnie odłożył broń na posadzkę, po czym wybuchnął gromkim śmiechem. Oczko przypomniał sobie, że w kieszeni – oprócz lupy – ma swój telefon z dzwonkiem, który zawsze ratował go z opresji.
- Moja mama ma taki sam dzwonek! Gdybym zabił ciebie, to tak jakbym zabił ją – odrzekł mężczyzna, starając się powstrzymać śmiech. John bez chwili namysłu uciekł, wykorzystując – mimo wszystko komiczną – sytuację. Gdy wydostał się z piramidy, oślepił go blask księżyca. Szedł przed siebie po ciepłym pustynnym piasku. Nie wiedząc, w którym kierunku się udać, postanowił rozłożyć swój namiot. Położył się i zmęczony zasnął.
Poszukiwanie
Wiedziała już,
co może uratować Danieula Jeremira (imię i
nazwisko autora pamiętnika było zapisane
na jego pierwszej stronie). Rozumiała, że to ona ma mu pomóc. Ale jak?
wtorek, 13 czerwca 2017
TAJEMNICZY AGENT
- Przepraszamy- rzekł do staruszka Łobełt. -Ale czy nie wie pan, kto to był?
- Nie, nie wiem...- chrząknął mężczyzna. -Wiem tylko, że byli młodzi, pstrokato ubrani i mieli chusty na głowach.
Paula pomyślała o parkurzystach- Złodziejach Błyskawic oraz o strzale, która przeleciała nad jej głową.
-Drogie dzieci, czy pomożecie mi dojść do domu? Pamiętam drogę, ale wiecie, wzrok już nie ten...
- Ach, oczywiście, że pomożemy!- odparł Łobełt.
- A czy słyszał pan o złodziejach błyskawic?- Paula uznała, że musi o to zapytać.
-Nie wiem nic na ten temat- odparł staruszek, po czym przełknął ślinę.
-Acha....- mruknęła Paula.
Po dziesięciu minutach wędrówki wszyscy dotarli do domu starca. Budynek wyglądał pięknie w promieniach słońca. Zdobiła go wieżyczka. Przed wejściem do domu leżała duża, pomarańczowa siekiera. Całość kojarzyła się Pauli z chińskim stylem. Gdy zbliżyli się do wejścia, Łobełt zobaczył skrzynkę pocztową z napisem: Andrzej Dylek. Gdy właściciel wchodził po omacku do domu, krzyknął do ufoludka :
-Czy możesz mi przynieść pocztę? Idę po zapasową parę okularów!
Łobełt otworzył skrzynkę, przy której zwisała otwarta kłódka i wyjął stamtąd jedyny list. W oczy rzucił mu się napis: Do Sz.P Andrzeja Dylka, od TSDŁZB.
Nie znał tego skrótu, więc wzruszył ramionami i krzyknął do pana Andrzeja:
-Proszę pana, jest jeden list! Przeczytać go panu?
-Och tak, jeśli będziesz tak miły!
Łobełt wszedł do środka domu. Wnętrze sprawiało miłe wrażenie. W kącie pomieszczenia zauważył popiskujące z radości na widok właściciela szopy....Otworzył kopertę i zaczął głośno czytać:
Królestwo Błyskawic, 17.05.2017 r.
Szanowny Panie Andrzeju!
Nasi agenci dowiedzieli się, że Złodzieje Błyskawic podążają w kierunku Pańskiej okolicy!
Musi Pan zdobyć w tym czasie, jak najwięcej informacji na ich temat.
Proszę ustalić w jakim kierunku zmierzają, aby przekazać innym agentom dane.
Życzę powodzenia!
Z pozdrowieniami
Szef Tajnego Stowarzyszenia
Detektywów Łapiących Złodziei
Błyskawic
-Upsss...-pan Andrzej wyraźnie się zaczerwienił.- To miało być tajne....
-Niech się pan nie martwi- odparła Paula. -My mamy podobną misję.
-W takim razie wam pomogę. Przepraszam także, że was okłamywałem. Pewnie musicie jakoś dotrzeć do Królestwa Błyskawic? Wiem! Polecimy tam samolotem Tajnego Stowarzyszenia!
niedziela, 28 maja 2017
Niezdarna ucieczka
Etykiety:
Gdańsk,
list,
Niepubliczna Szkoła dla Dziewcząt Fregata,
opowieść 8
Rezydencja Robaka śmierci, czas nieokreślony
Drogi Juliuszu!
Piszę, by Ci donieść o niezwykłym spotkaniu, które miałem okazję ostatnio przeżyć. Z pewnością wspominałem Ci o tym niezwykłym identyfikatorze, znalezionym za dawnych czasów, należącym do pewnego klucznika. Otóż złożył mi on ostatnio wizytę, myśląc, że nic o nim nie wiem! Od razu powiedziałem mu, że życzę sobie, by ode mnie odszedł, bo inaczej srogo tego pożałuje. Wypuściłem wtedy na niego stado moich obślizgłych robali (wiesz, tych z czerwonymi oczami). Biedaczyna, gdy je zobaczyła, zaczął uciekać w stronę jeziora, na którym była jakaś malutka łódeczka. Myślał, że się na niej schroni! Dopiero, gdy miał do niej wejść, zauważył, że tam również znajdują się moi wierni słudzy i zaczął uciekać w zupełnie nieznanym sobie kierunku.
Po dobrych kilku chwilach, klucznik zauważył przejście w kształcie dziurki od klucza. Wiesz, to ten ogromny portal, który przenosi do innych światów. Klucznik nie wiedział o tym i bez wahania tam wskoczył, nie wiedząc, że znajdzie się w chmurach (od tego momentu mogłem go tylko obserwować w swojej specjalnej kuli, którą otrzymałem od Twej hojnej małżonki). Nie minął moment, a już spadał na ziemię. Wylądował zaraz obok laski śmierci. Podniósł ją i przez chwilę ważył w dłoniach. Wtem zauważył owcę kulącą się na głazie. Zapragnął wypróbować na niej laskę, ale czujne zwierzę pobiegło do opuszczonej szopy. (Nierozważnie) pobiegł za nią, a gdy tylko weszli do budynki, owca zniknęła. Nie zdążył nadziwić się zniknięciem owieczki, gdy zobaczył tipi i wieżę, które stały pośrodku budynki. Ciekawski człowiek znów do nich podszedł i został przetransportowany do dalszych światów, do których sygnał mojej kuli nie dochodził.
Drogi Juliuszu!
Piszę, by Ci donieść o niezwykłym spotkaniu, które miałem okazję ostatnio przeżyć. Z pewnością wspominałem Ci o tym niezwykłym identyfikatorze, znalezionym za dawnych czasów, należącym do pewnego klucznika. Otóż złożył mi on ostatnio wizytę, myśląc, że nic o nim nie wiem! Od razu powiedziałem mu, że życzę sobie, by ode mnie odszedł, bo inaczej srogo tego pożałuje. Wypuściłem wtedy na niego stado moich obślizgłych robali (wiesz, tych z czerwonymi oczami). Biedaczyna, gdy je zobaczyła, zaczął uciekać w stronę jeziora, na którym była jakaś malutka łódeczka. Myślał, że się na niej schroni! Dopiero, gdy miał do niej wejść, zauważył, że tam również znajdują się moi wierni słudzy i zaczął uciekać w zupełnie nieznanym sobie kierunku.
Po dobrych kilku chwilach, klucznik zauważył przejście w kształcie dziurki od klucza. Wiesz, to ten ogromny portal, który przenosi do innych światów. Klucznik nie wiedział o tym i bez wahania tam wskoczył, nie wiedząc, że znajdzie się w chmurach (od tego momentu mogłem go tylko obserwować w swojej specjalnej kuli, którą otrzymałem od Twej hojnej małżonki). Nie minął moment, a już spadał na ziemię. Wylądował zaraz obok laski śmierci. Podniósł ją i przez chwilę ważył w dłoniach. Wtem zauważył owcę kulącą się na głazie. Zapragnął wypróbować na niej laskę, ale czujne zwierzę pobiegło do opuszczonej szopy. (Nierozważnie) pobiegł za nią, a gdy tylko weszli do budynki, owca zniknęła. Nie zdążył nadziwić się zniknięciem owieczki, gdy zobaczył tipi i wieżę, które stały pośrodku budynki. Ciekawski człowiek znów do nich podszedł i został przetransportowany do dalszych światów, do których sygnał mojej kuli nie dochodził.
środa, 17 maja 2017
niespodzianka
Kasia z Grześkiem spojrzeli na siebie. Nie wierzyli w słowa, które przeczytali. Wiedzieli jednak, że muszą odnaleźć zgubę.
Grzesiek popatrzył na zegar.
MROCZNA ŚWIĄTYNIA.
Etykiety:
list,
opowieść 5,
Szkoła MIKRON w Łodzi
Ania miała złe przeczucia. Nie wiedziała dlaczego, ale coś ją w tej świątyni niepokoiło. Coś było nie tak. Nie umiała jednak tego nazwać.
- Odpocznijmy trochę. Tu jest idealne miejsce - powiedział Vejas wskazując na wnękę w ścianie.
Ania nie protestowała. Usiadła w zimnej wnęce i przymknęła powieki. Faktycznie była bardzo zmęczona...