środa, 17 maja 2017

MROCZNA ŚWIĄTYNIA.

Ania miała złe przeczucia. Nie wiedziała dlaczego, ale coś ją w tej świątyni niepokoiło. Coś było nie tak. Nie umiała jednak tego nazwać.
- Odpocznijmy trochę. Tu jest idealne miejsce - powiedział Vejas wskazując na wnękę w ścianie.
Ania nie protestowała. Usiadła w zimnej wnęce i przymknęła powieki. Faktycznie była bardzo zmęczona...

Vejas z przerażeniem obserwował zachowanie dziewczyny. Nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego. Ania zasnęła, ale po ok.15 minutach otworzyła oczy, wyjęła z plecaka pamiętnik i wydarła z niego kartkę. Wyszarpała z jego kurtki długopis i zaczęła pisać. Nie odzywała się przy tym ani słówkiem. Nie odpowiadała na pytania. Nie reagowała na głos ani dotyk. Zupełnie jakby była zahipnotyzowana. 
Nie mogąc jej obudzić ani uzyskać jakiegokolwiek wyjaśnienia Vejas postanowił przyjrzeć się temu co Ania pisała. Zerknął jej przez ramię i zaczął czytać.

Drodzy Rodzice.
Cisza i atmosfera na dziedzińcu paraliżowała nas. Pełni zachwytu podziwialiśmy zabudowę świątyni. W centralnym punkcie dziedzińca stała przepiękna fontanna zbudowana z lśniących kamieni. Na każdym kamieniu widniało malowidło przedstawiające tutejsze owady m.in.: osy i pszczoły. Pozostałe ściany dziedzińca zbudowane były z kamienia. Na wszystkich ścianach w równych odstępach zamocowane były pochodnie, które oświetlały cały dziedziniec.
Niespodziewanie rozległ się grzmot. Gdzieś daleko na zewnątrz uderzyła błyskawica, która rozświetliła całą świątynię. Mocno zadzwoniło nam w uszach, a chwilę później wszystkie pochodnie zgasły. Zapadła ciemność. Błądząc po omacku ruszyliśmy przed siebie. W oddali usłyszeliśmy cichy płacz i wołanie o pomoc. Idąc za dźwiękiem znaleźliśmy się w wąskim korytarzu, który nagle zaczął prowadzić nas w głąb nieznanych i mrocznych podziemi.
Droga, którą szliśmy, w pewnym momencie urwała się i ujrzeliśmy kilometrowy dół, na dnie którego zobaczyliśmy dwóch zrozpaczonych wodzów. Zaczęliśmy zastanawiać się kto i po co wykopał taką pułapkę. Z naszych ubrań zrobiliśmy linę, którą opuściliśmy wodzom. Dzięki niej wodzowie wydostali się z dołu i wszyscy razem mogliśmy kontynuować wędrówkę.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz