Rezydencja Robaka śmierci, czas nieokreślony
Drogi Juliuszu!
Piszę, by Ci donieść o niezwykłym spotkaniu, które miałem okazję ostatnio przeżyć. Z pewnością wspominałem Ci o tym niezwykłym identyfikatorze, znalezionym za dawnych czasów, należącym do pewnego klucznika. Otóż złożył mi on ostatnio wizytę, myśląc, że nic o nim nie wiem! Od razu powiedziałem mu, że życzę sobie, by ode mnie odszedł, bo inaczej srogo tego pożałuje. Wypuściłem wtedy na niego stado moich obślizgłych robali (wiesz, tych z czerwonymi oczami). Biedaczyna, gdy je zobaczyła, zaczął uciekać w stronę jeziora, na którym była jakaś malutka łódeczka. Myślał, że się na niej schroni! Dopiero, gdy miał do niej wejść, zauważył, że tam również znajdują się moi wierni słudzy i zaczął uciekać w zupełnie nieznanym sobie kierunku.
Po dobrych kilku chwilach, klucznik zauważył przejście w kształcie dziurki od klucza. Wiesz, to ten ogromny portal, który przenosi do innych światów. Klucznik nie wiedział o tym i bez wahania tam wskoczył, nie wiedząc, że znajdzie się w chmurach (od tego momentu mogłem go tylko obserwować w swojej specjalnej kuli, którą otrzymałem od Twej hojnej małżonki). Nie minął moment, a już spadał na ziemię. Wylądował zaraz obok laski śmierci. Podniósł ją i przez chwilę ważył w dłoniach. Wtem zauważył owcę kulącą się na głazie. Zapragnął wypróbować na niej laskę, ale czujne zwierzę pobiegło do opuszczonej szopy. (Nierozważnie) pobiegł za nią, a gdy tylko weszli do budynki, owca zniknęła. Nie zdążył nadziwić się zniknięciem owieczki, gdy zobaczył tipi i wieżę, które stały pośrodku budynki. Ciekawski człowiek znów do nich podszedł i został przetransportowany do dalszych światów, do których sygnał mojej kuli nie dochodził.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz