Ranek nastał wcześniej niż się spodziewały. Były zmęczone.
Chciały powrotu do normalności, mimo że były amatorkami przygód, ta im się nie spodobała,
ponieważ nie było koło nich rodziców. Co się z nimi stało? Czy uratowali się z
tonącego statku? Ta myśl towarzyszyła im w każdej sekundzie. Póki co, musiały
myśleć o sobie, zbadać tę tajemniczą wyspę i poszukać ratunku. Posiliły się
tym, co znalazły w jaskini, owoce
oraz pozostały znaleziony sprzęt zapakowały do plecaków i ruszyły przed siebie.
Nie uszły jednak daleko. Nieopodal na plaży zauważyły stado olbrzymich żółwi. Było w nich coś niezwykłego. Zuzia pobiegła w ich kierunku.
Nagle krzyknęła:
-
Ola, spójrz na żółwie, ich skorupy utworzyły kształt klucza!
Ich
zdumienie było jeszcze większe, gdy zdały sobie sprawę, że każdy żółw ma na
skorupie niezrozumiałe znaki. Dopiero znaleziona latarka odszyfrowała zapis:
Kilka dni po tym, jak wróciło
słońce
Pierwsze dni pobytu na wyspie były
bardzo trudne. Cały czas panowała ciemność. Nastający dzień rozpoznawałem po
zachowaniu księżyca. Kiedy go nie było, wtedy pewnie nastawał dzień. Tęcza z różnymi odcieniami szarości
oraz białe przypominające baranki chmury,
stanowiły jakąś odmianę wśród panującej wszędzie ciemności. Po omacku dotarłem
do wieżowca z flagą, która jako jedyna miała kolory. Bardzo się zdziwiłem,
ponieważ taką samą flagę miałem na mojej pelerynie.
W pierwszym pokoju dostrzegłem na ścianie trzy fotografie dziewczynek. Moja
intuicja podpowiadała mi, że to one będą prawdziwymi wybawczyniami mieszkańców
tej wyspy. Dziwne urządzenie oraz zamknięta księga podpowiadały mi, że długo
przyjdzie mi na nie poczekać…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz