-Witam Panie Zygfrydzie - przywitała się kasjerka.-Witam Panią. Podobno ma Pani dla mnie zagadkę?-Oczywiście, że mam, ale czy ma Pan lupę? Tekst jest tak malutki, że nie byłam w stanie go rozszyfrować.
- Mam, zawsze noszę ją przy sobie - odpowiedział uradowany Pan Zygfryd.- A zatem jak brzmi zagadka? - dopytywała kasjerka.- Jaka rodzina nigdy nic sobie nie złamie? - powoli odczytał detektyw.
Pan Milczek stał i dumał nad treścią liściku, nie zauważył, że wszyscy w sklepie nagle założyli maski gazowe. Oczywiście Pan Milczek nie posiadał przy sobie żadnej maski.
W sklepie zaczął rozprzestrzeniać się gaz, który usypiał wszystkich niezabezpieczonych przed jego działaniem. Detektyw zasnął.
Po przebudzeniu zobaczył, że znajduje się w wielkiej piramidzie. Został przywiązany do krzesła, a nogi i ręce miał sklejone taśmą klejącą. Pan Zygfryd rozglądał się bezradnie po pomieszczeniu, w którym się znajdował i jego wzrok spoczął na dziwnej klatce. Po dokładniejszym przyjrzeniu okazało się, że zawartość klatki jest jeszcze dziwniejsza. Znajdował się w niej mały ... Gremlin.
Chyba wariuję. - pomyślał Pan Zygfryd.
Na szczęście mimo roztrzepania i kłopotów z zapamiętywaniem (zwłaszcza błahostek) Pan Milczek był rewelacyjnym detektywem i nie panikował z byle powodu. Nawet w tak zagmatwanej sytuacji, w jakiej się znalazł, potrafił myśleć rozsądnie i racjonalnie. Uwielbiał zagadki, a to dodatkowo napędzało go do działania. Podczas, gdy inni już dawno by się poddali, Pan Zygfryd okazywał spokój i opanowanie, zaczynał analizować, przetwarzać i łączyć ze sobą różne wcześniejsze wydarzenia i fakty. Niestety tym razem nawet doskonały analityczny umysł Pana Milczka nie potrafił poradzić sobie z ostatnimi okolicznościami. Nic do siebie nie pasowało.
Na szczęście mimo roztrzepania i kłopotów z zapamiętywaniem (zwłaszcza błahostek) Pan Milczek był rewelacyjnym detektywem i nie panikował z byle powodu. Nawet w tak zagmatwanej sytuacji, w jakiej się znalazł, potrafił myśleć rozsądnie i racjonalnie. Uwielbiał zagadki, a to dodatkowo napędzało go do działania. Podczas, gdy inni już dawno by się poddali, Pan Zygfryd okazywał spokój i opanowanie, zaczynał analizować, przetwarzać i łączyć ze sobą różne wcześniejsze wydarzenia i fakty. Niestety tym razem nawet doskonały analityczny umysł Pana Milczka nie potrafił poradzić sobie z ostatnimi okolicznościami. Nic do siebie nie pasowało.
- Czy już znasz odpowiedź?
Pan Milczek usłyszał gruby męski głos, a zaraz potem, z cienia, wyłonił się jakiś mężczyzna w masce.
- Obstawiam, że chodzi o rodzinę wyrazów- odparł detektyw.- Być może. - mężczyzna nie wydawał się przekonany.Nieznajomy zaczął powoli zbliżać się do Pana Zygfryda i, gdy był już naprawdę blisko, zdjął maskę. Okazało się, że to był Karol, kolega naszego jubilata. Karol rozkuł Milczka i zaczął ściągać taśmę klejącą, gdy nagle rozbłysło światło.
Rozległo się głośne Sto lat! Sto lat! i dopiero wtedy detektyw ujrzał wszystkich swoich przyjaciół. Otrzymał od nich mnóstwo prezentów m.in. magnes na lodówkę z datą własnych urodzin, figurkę tipi (być może jako inspirację do dalszych przygód) oraz czapkę, która potrafiła zahipnotyzować każdego.
- Dziękuję Wam. Jesteście wspaniali. - Pan Milczek nie krył wzruszenia. - Jednak zastanawiam się czy to już koniec? Czy macie dla mnie coś jeszcze? - My nie. - odpowiedzieli znajomi chórem,ale ten...tam... w klatce na pewno coś kombinuje. Widzisz, coś właśnie pisze. Chyba list...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz