Pewnego wieczoru Ania – wysoka, szczupła szóstoklasistka o długich blond włosach i oczach niebieskich jak niebo – leżała na łóżku pogrążona w marzeniach. Była osobą o wielu pasjach.
Od dawna pragnęła udać się w dalekie podróże i lecieć samolotem. Czytała wiele książek podróżniczych, tworzyła zielniki z kwiatów, których szukała na ulubionej polanie. Ciepłymi popołudniami lubiła przesiadywać z książką w cieniu szumiących drzew.
Pewnego sierpniowego popołudnia obudziły ją promienie słoneczne padające na jej twarz. Ania otworzyła powieki i ujrzała dookoła siebie bujne, zielone drzewa. Zdezorientowana wstała i zaczęła się rozglądać. Nie wiedząc czemu, pobiegła w kierunku północno-zachodnim, rozgarniając gałęzie drzew. Nagle dostrzegła wierzchołki namiotów. Zaintrygowana podeszła bliżej. Zrozumiała, że to nie namioty, ale… indiańskie tipi! Zaciekawiona dziewczyna nagle spostrzegła stojącą przed nią postać wysokiego mężczyzny o ciemnej skórze. Na głowie miał wspaniały pióropusz z kolorowych piór. Twarz nieznajomego zdobiły tajemnicze znaki. Mężczyzna zwrócił się do niej:
- Po co tu przybyłaś?
- Zabłądziłam, chciałabym wrócić do domu…
- Mogę ci pomóc, ale oczekuję czegoś od ciebie w zamian...
Ania nerwowo grzebała w kieszeniach. Nagle jej dłonie wyczuły znajome kształty – były to magnes i lupa – dwa ulubione przedmioty, z którymi nie rozstawała się nigdy. Wyciągnęła je w kierunku Indianina i ze smutkiem powiedziała:
- To wszystko, co mam…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz